zielono mi.
poniedziałek, lutego 01, 2016
styczeń zamykam niejako z ulgą, bo bez postanowień noworocznych.
w pewnym wieku takie nabieranie siebie samej na plewy jest mało poważne
i tylko później człowiekiem niepotrzebnie targają wyrzuty.
bo miał przeczytać 7 książek w błękitnej okładce, ale w bibliotece były tylko turkusowe.
bo miał zacząć chodzić regularnie na jogę, ale zajęcia przenieśli trzy ulice dalej i to już za daleko.
bo miał się uśmiechać do świata, ale zapomniał i pół miesiąca chodził naburmuszony.
tymczasem w lutym.
w lutym zaprosiłam do domu wiosnę.
18 komentarze
Hahahah, strzał w dychę z tymi postanowieniami. Ja też nie robiłam żadnych i od razu widmo gościny frustracyjnych wrzodów w żołądku znikło. Pozazdrościłam wiosny i poleciałam po gałązkę z ogrodu - zaklinam ją co by jakieś pączki pokazała, bo za zimno mi już w tym lutym. Wierzę, że skoro zobaczę malutki kawałek zieleni żywej, to wybuchnę radochą. Dzięki i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńnie wiedzieć czemu "widmo gościny frustracyjnych wrzodów" jakoś mnie rozbawiło ;) ale nie życzę ich ani sobie, ani Tobie ;)
Usuńeksploduj zatem zielenią, radością, wiosną!
jaka miła wiosna; mam nadzieję, że też ją zastanę, jak już wrócę do Budapesztu! na razie w Polsce mam jakąś pochmurną końcówkę jesieni.
OdpowiedzUsuńza oknem mam podobnie, niestety.
Usuńżyczę Ci zatem szybkiego powrotu na węgierską ziemię ;)
:D
OdpowiedzUsuńobiecałam sobie więcej zielonego, na talerzu, a mam w wazonie :D
takie to obiecanki ;)
zielonego na talerzu u mnie też zdecydowanie za mało ;)
UsuńGościówa w dechę z tej wiosny - nie przyszła z pustymi łapami, jeno z wiąchą bujnego kwiecia i optymizmu.
OdpowiedzUsuńChciałam rzec, iż trzy ulice dalej rozgrzeszają z wyrzutów, a jednak faktycznie, lepiej nie czynić postanowień... Akty spontaniczne ponad wszystko. Wtedy nieważne - błękitne czy turkusowe, ważne, że przeczytane. Z własnej woli i chęci.
Uśmiecham się do Ciebie, Matrioszko:)
dobrze prawicie, Leśno, dobrze.
Usuńodsyłam uśmiechniętą paszczękę ;)
piękny kolor tukipaków ...obok zieleni.
OdpowiedzUsuńpostanowienia można sobie w gacie wsadzić jak widać po mnie..
mogłam się nawet zamachnąć w planach na maraton o buchacha
oczywiście w każdym wieku należy to między bajki włożyć)))
kiedyś chyba bardziej trzymałam się zasad noworocznych, ale to było bardzo kiedyś ;) tulipany faktycznie w kolorze dziwnym, taki przybrudzony fiolet ;>
UsuńLepsza taka wiosna niz zadna, tez ja zaprosilam :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńotóż to! pozdrawiam Moniko :)
UsuńMuszę pójść Twoim śladem i też podarować sobie wiosenny bukiet:) A i powietrze u nas też jakieś wiosenne.
OdpowiedzUsuńu mnie dostawcą tulipanów jest OsobistyMąż i wcale nie pracuje w kwiaciarni ;>
Usuńale polecam przynieść, we wazon włożyć i się napawać radością :)
I u mnie w tym roku bez postanowień. I jakoś tak lżej, i tego mini-pączka przez Ślubnego usmażonego można zjeść bez wyrzutów :) Za wiosną tęsknię, choć jeszcze nie nacieszyłam się zimą. Jeśli miałabym wybierać to jednak wolę tę, co tulipany przynosi, bo ta druga po raz drugi przytargała do mnie chorobę i przestaję ją lubić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ;)
pączki (w ilościach dwóch!) spożyłam jeszcze w pracy, ale przecież nie obiecywałam ani sobie, ani Chodakowskiej, że będzie inaczej ;)
Usuńa co do wiosny, to chyba trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, gdyż np. dziś u mnie nawrót śniegu.
pozdrawiam tłusto-czwartkowo ;)
ale booooskie tulipany, to moje ulubione - zaraz po bzach - kwiaty. a u nas póki co nigdize takich cud nie ma. jakieś takie "wyblakniete" tylko
OdpowiedzUsuńte też nie były jakoś bardzo soczyste, ale lubię ten rodzaj fioletu.
Usuńbrudny i przydymiony.
dziękuję za chwile, które Wam kradnę ;)