O "Rusałce" bez "Rusałki", za to z białym kwieciem.
czwartek, lipca 14, 2016
Tak, wiem, miała być "Rusałka" w reż. Anny Melikyan.
Tylko ja wciąż zbieram słowa do jutowego worka, by o niej napisać.
To nie jest najpiękniejszy film, jaki w życiu widziałam,
a mimo wszystko mocno zapadł mi w pamięć.
Film zapadł, Rusałka zapadła, klamka zapadła.
W przejściu między wiosną a latem stanęłam okrakiem.
Nie planuję jeszcze urlopu, nie szukam bikini, nie chodzę w japonkach.
Za to stokrotki małe i duże... stokrotki lubię i zrywam.
"Rusałka" będzie w weekend. obiecuję ;)
10 komentarze
te kwiaty kojarzą mi się z Polską :)
OdpowiedzUsuńto chyba miłe wspomnienie? ;)
UsuńFilm "Rusałka" jest kapitalny! Co jakiś czas go sobie oglądam. Ciekawa jestem Twojej opinii po obejrzeniu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńpostaram się niebawem napisać, ale pisząc w mocnym skrócie: zachwyconam :)
UsuńNa bikini i japonki stanowczo za zimno, spokojnie więc zająć się możesz poszukiwaniem stokrotek :))
OdpowiedzUsuńz takiego samego założenia wyszłam :)
UsuńNo i tak. Będę musiała teraz na tę "Rusałkę" czas jakoś znaleźć, wykopać z jakichś złóż. A potem, panie tego, te sińce pod oczami, wzrok mętny z niedospania...Ech.
OdpowiedzUsuńA jeszcze bodzie mnie w bok ta klamka co zapadła;)
Niech stokrotki będą dobrą wróżbą:)
albo margaretki, kojarzę z dzieciństwem :)
OdpowiedzUsuńOjj ciekawość jest mocno pobudzona ;-) Czekam na opinię o filmie! Pozdrawiam gorąco :-)
OdpowiedzUsuń"Rusałka" będzie w weekend. obiecuję ;)
OdpowiedzUsuńW który..?
Cóż za czarna dziura wessała mą ulubioną filmową recenzentkę..? Było lato, zaraz zima przyłoży w nos, a na fotoszeptach pusto, głucho...
dziękuję za chwile, które Wam kradnę ;)