nie wiem, jak do tego doszło, ale w tym roku zupełnie nie żyłam Oscarami.
nie czekałam z wypiekami na polikach, nie przebierałam nogami z niecierpliwości,
nie miałam żadnych faworytów.
wieczorem poszłam grzecznie spać, rano odczytałam grzecznie werdykty.
większość nominacji nie widziałam, nie mam zdania, nie orientuję się, zarobiona jestem ;)
jednocześnie, Drogi Pamiętniczku, pragnę nadmienić, iż "Syna Szawła" obejrzę, jak tylko dane mi będzie, czyli wówczas, gdy w moim mieście zaprzestaną emitować "Planetę singli" i "Jak to robią single" lub gdy pojawi się w nielegalnych źródłach internetowych, z których oczywiście nie korzystam, ale jak mus to mus.
jednocześnie, Drogi Pamiętniczku, pragnę nadmienić, że gdyby nominowana była Meryl Streep,
to galę z pewnością oglądałabym na nieopłacanym regularnie canale plus, gdyż aktorkę tę wielbię za wszystko i we wszystkim. przysięgam, że nie żartuję!
ponadto wczoraj brałam udział w Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
biernie i służbowo.
nie dostałam pakietu startowego z koszulką, medalem, płytą z pieśniami patriotycznymi i ostatnim numerem "W sieci" z Bolkiem na okładce.
dostałam za to kiełbasę śląską, którą sobie sama upiekłam nad ogniskiem.
niewykluczone, że dostanę również choróbska jakiego grypopochodnego.
zimno tam bowiem było. i wietrznie.
ponadto czytam "SztukÄ™ prostoty" Dominique Loreau.
po raz drugi zaczynam i tym razem mam nadzieję skończyć, bo bliskie mi są te rewiry.
książka z pewnością otwiera oczy na wiele kwestii...